Dwa owady złączone odwłokami siedzące na płycie chodnikowejIl. Mariusz Tarkawian

Kowal

Maja Kleszcz
Żoliborz, okolice placu Wilsona

Wiosną często zwracały moją uwagę. Wywołują dziwne wrażenie. W moim sąsiedztwie w ciepłe dni jest ich bardzo wiele, występują w skupiskach. Rzadko spotyka się tak widoczne, jaskrawo ubarwione owady w naszym mieście.

Zobaczyłam je po raz pierwszy, gdy byłam już dorosła. Jako dziecko nie spotkałam się z ich obecnością. Z pewnością bym ich nie przegapiła, mają bowiem ciekawy graficzny wzór na pancerzykach, wyraziste kolory i przemieszczają się w parach, sczepione jak wagony pociągu. Czerń i intensywny pomarańcz. Dwie symetryczne czarne kropki otoczone kolorem. Czasem wiosną było ich tak wiele, a wszystkie wczepione w siebie odwłokami, aż śmialiśmy się, że na Żoliborzu trwa wielka orgia. I był to długotrwały proceder. Moja córka zawsze rozumiała ich ruch i strategię spinania się w pary jako przejaw sprytu albo empatii, wzajemnej opieki lub pomocy. Dlaczego one wożą się nawzajem? Może dla wygody albo żeby ulżyć tym zmęczonym. A może dla zabawy? Dopiero niedawno dowiedziałam się, jak się nazywają. Ten tajemniczy dla mnie owad to podobno kowal. Spółkuje około siedmiu dni, dobrawszy się w nierozerwalną przez ten czas parę. Wygląda egzotycznie.

Dwa owady złączone odwłokami siedzące na płycie chodnikowejIl. Mariusz Tarkawian
Przejdź do poprzedniej historii
Przejdź do kolejnej historii
Copyright © Fundacja Puszka