Il. Mariusz Tarkawian

Wiewiórka

Weronika Zalewska
Mokotów

Zobaczyliśmy ją przez okno, wspinającą się po wysokim drzewie na wysokości drugiego piętra. Nigdy wcześniej nie zauważyliśmy ssaków z wnętrz naszej kuchni, pewnie dlatego, że pobliskie drzewo znajduje się na zielonym pasie pomiędzy dwoma częściami ruchliwej trasy. Łącznie naliczyć można sześć pasów pomiędzy naszą kamienicą, a parkiem – życie na miejskiej autostradzie, odstraszającej większość istot za wyjątkiem nieustraszonych wron, srok, gołębi. Obecność na drzewie zwierzęcia innego niż ptak czy owad mogło oznaczać pomyłkę, zgubę, utknięcie, i rychły kontakt z autami.

Prędko wybiegliśmy na balkon, by jej kibicować, krzyczeć na kierowców, wykonać jakikolwiek rytuał, który mógłby pomóc, lub choć dać poczucie naszej sprawczości. Gdy dotarliśmy na balkon, wiewiórka zdążyła zbiec z drzewa. Ciągle zdawała zbliżać się do jezdni, a ja nieustannie wydawałam powtarzające się komendy dla nieprzejętych aut, pojedyncze Nieee!!! Stop!!! Uważajcie! Wiewiórka!!! Błagam!, na które mój partner prychał komentarzem, że przecież nikt w tym ulicznym hałasie mnie nie usłyszy. Bałam się co zobaczę, i że kilka sekund później wiewiórka zostanie przemielona przez koła samochodów. Ale pobiegła dalej, zielonym pasem, szukając orzechów, znikając z pola naszego wzroku. Teraz byłam zła na nią, że nie dała nam dalej jej towarzyszyć, kibicować, odprowadzić na powrót do parku. Uspokoić zmysły. Może wiedziała co robi? Może uciekła z Łazienek pełnych zblazowanych turystów robiących jej zdjęcia, a ja tylko ryczałam jej nad uchem jak uciekającej na koncert nastolatce? Czy szukałam dowodów na przetrwanie, albo przeciwnie – na śmiercionośność miasta? Czy  r o z u m i e s z  ruch drogowy? Lewa-prawa-lewa na czerwonym…

Il. Mariusz Tarkawian
Przejdź do poprzedniej historii
Przejdź do kolejnej historii
Copyright © Fundacja Puszka