Mole spożywcze
Kasia Skórniewska
Moje mieszkanie na Czerniakowie
W moim domu, a dokładnie w środkowej szufladzie komody kuchennej – tej, w której trzymam orzeszki – zamieszkała rodzina moli spożywczych. Niestety są one dla mnie niepożądanymi współlokatorami. Przez nie muszę regularnie robić wielkie rewizje wspomnianej już szuflady i dla bezpieczeństwa wyrzucam z niej zupełnie dobrą żywność, jeśli znajdę wewnątrz kokony moli. Żeby nie marnować jedzenia, kupiłam potężne szklane żaroodporne naczynia ze szczelnymi wieczkami i szczelnie zamykane plastikowe pojemniki na kasze, ryż czy makarony. Oczywiście taka inwestycja oraz zmiana porządków w szafce wiązała się z pewnym kryzysem wolnego miejsca – szafka jest teraz całkiem zapchana i niestety nie wszystkie kupowane przeze mnie produkty mieszczą się w zakupionych opakowaniach.
Dziś cała żywność, jaką mam w domu, czeka na spożycie w szczelnie zamykanych pojemnikach. Mimo to od czasu do czasu zauważę w kuchni jakiegoś samotnego mola. Złoszczę się wtedy sama przed sobą, że znów mam niespodziewanego i niechcianego gościa w mojej kuchni. Mimo to moje śledztwa wskazują, że szczelnie zapakowana żywność jest dobrze chroniona przez grube szkło czy plastik, a mole dostają się jedynie do tych orzechów, które nie zmieściły się już do żadnego opakowania.