Widziana z góry polana z kępami drzew i krzewów poprzecinana nieregularnymi ścieżkami. Polana otoczona jest nieregularną zabudową miejską.Il. Mariusz Tarkawian

Psia Górka

Mateusz Laszczkowski
Ursynów: Psia Górka, między ulicami Grzegorzewskiej, Szolc-Rogozińskiego i Rosoła

Psia Górka jest małym skromnym światem, domem dla niezliczonych stworzeń. Miejscem, które żyje. To niewielkie łagodne wzniesienie ma jakieś dziesięć czy dwanaście metrów wysokości. Parę hektarów dzikiej łąki, na niej tu i ówdzie drzewa owocowe, a u stóp Górki, po południowej stronie, wciśnięty klinem pomiędzy bloki „lasek”, czyli skupisko prawie dwustu drzew i krzewów różnych gatunków. Są tu głogi i dęby, czereśnie i jesiony, bzy, wiązy, topole i wiele innych. Wiosną ziemię w „lasku” zaścielają drobne jaskrawożółte kwiatki – ziarnopłon wiosenny. Nieco później na fioletowo kwitnie bluszczyk kurdybanek. Psia Górka leży na Ursynowie, pomiędzy ulicami Rosoła, Grzegorzewskiej i Szolc-Rogozińskiego. Od niedawna ma też inną nazwę, ale ta nowa do niej nie pasuje. Tylko urzędnicy i lokalni politycy, którzy nie rozumieją Górki i chcą ją wedle swojej wizji „uporządkować”, nazywają ją Parkiem Polskich Wynalazców. Dla wszystkich innych jest Psią Górką, ewentualnie Górką na Skraju (od nazwy osiedla) albo po prostu naszą Górką. Tak to miejsce nazywa się dla ludzi. Jak nazywają ją nornik, rudzik, bielinek czy winniczek, tego nie wiem, choć przecież na pewno jest to również ich miejsce.

Psia Górka jest dowodem na siłę przyrody, na jej zdolność do wzrastania nawet tam, gdzie ludzie pozostawili po sobie betonową pustynię. O takich ekosystemach, które pojawiają się spontanicznie w miejscach zdegradowanych przez człowieka, mówi się „czwarta przyroda”. Taka właśnie jest nasza Górka – pierwotnie powstała jako hałda ziemi i odpadów po budowie Ursynowa, czterdzieści parę lat temu, dziś natomiast jest żywym kolażem, który oddycha spokojną dzikością. 

Samych ptaków jest tu prawie czterdzieści gatunków. Modraszka co roku zakłada gniazdo w dziupli w starym głogu. Bogatki, pleszki i rudziki dokazują wśród krzewów. Dzwońce szczebioczą wysoko w gałęziach. Młody dzięcioł zielony śmieje się jak hiena. Pustułka toczy powietrzne pojedynki z wronami. Grzywacz wysiaduje jaja w byle jak skleconym gnieździe. Sójki i sroki buszują, skrzecząc, u stóp drzew. Szczygły o czerwono-biało-czarnych maskach żerują na przekwitłych ostach, a szara muchołówka poluje na muchy. Świszczą zalotnie piecuszki i pierwiosnki, pogwizdują zięby. Czasem pojawia się znikąd krogulec, wzbudzając popłoch wśród ptasiej drobnicy. Pełzacz, cały w kamuflażu, przemyka w górę chropowatej kory. Szpaki połyskują w słońcu.

Najbardziej lubię Górkę wiosną i latem, kiedy łąki są pełne owadów. Jako pierwsze, czasem już w lutym, pojawiają się pszczolinki napiaskowe – drobne ciemne pszczółki, które budują gniazda w wydeptanej ziemi na zboczach Górki i żywią się pyłkiem wierzb. Mnóstwo jest też innych dzikich pszczół: maleńkie smukliki złotawe, jak zaczarowane dzieła jubilera-magika z perskiej baśni, srebrzyste spójnice, barwne koczownice, rozmaite pszczolinki, nieco misiowate porobnice, które przypominają mi stwory z Gwiezdnych wojen, miesierki, murarki i lepiarki, a także trzmiele – od małych, zwinnych trzmieli rudych po pasiaste trzmiele ogrodowe, kamienniki i puchate trzmiele ziemne lub gajowe. Wśród chabrów, krwawników i wrotyczu żyją chrząszcze o bajecznych kolorach i nazwach: strangalia wysmukła, łanocha pobrzęcz, lśniące szmaragdowo kwietnice, czarnopąsowe omomiłki. W powietrzu rozbłyskają motyle, jakby nad Górką pierzyło się stado rajskich papug: latolistek cytrynek, podobny doń, lecz ozdobiony subtelnym deseniem szlaczkoń siarecznik, wzorzyste rusałki (admirał, pawik, osetnik, pokrzywnik, ceik, wierzbowiec…). Niebieskie samce modraszków tańczą z brązowymi samicami, nagle błyska ogniście czerwończyk nieparek. W wysokich trawach żyją motyle o bardziej stonowanych barwach: przestrojnik trawnik, przestrojnik jurtina, niewielki strzępotek ruczajnik. W półcieniu w „lasku” migoce osadnik egeria o perlistym wzorze na ciemnych skrzydełkach. Elegancko prezentują się czarno-biały polowiec szachownica i kraśniki o granatowych frakach w szkarłatne grochy. Czasem Górkę zaszczycą znakomitości motylego świata: paź żeglarz i paź królowej. Nie brak też łowców: łąkę patrolują ważki szablaki, a wśród liści chrzanu sieci rozpinają tygrzyki – pająki, które swą nazwę zawdzięczają charakterystycznym żółto-czarnym pasom na odwłoku. 

Nigdy bym nie zdołał wymienić wszystkich mieszkańców Górki – nie wspomniałem przecież choćby o jeżach i innych drobnych ssakach. Większości nawet nie umiem dostrzec. Zachwyca mnie ich wielość, głębia, złożoność ich świata. Kiedy pochylam się w łąkowym gąszczu, to trochę tak, jakbym spoglądał w rozgwieżdżone niebo. Zmienia się perspektywa. To, co zdawało się małe i niepozorne, staje się nieogarnione, niezgłębione, na wskroś żywe. Język, którego nieuchronnie używam, by mówić o Górce, jest językiem gatunków, chcąc nie chcąc – językiem wyliczeń. Pomaga opisywać wielość. Ale potrzeba też innych języków. Rdzenni mieszkańcy Andów wiedzą, że każda góra jest nie tylko domem dla zwierząt, roślin i duchów, lecz sama jest żywą istotą. Współczesna biologia oducza ostrych rozróżnień między wielością a jednością: las jest wielkim organizmem, a każde rosnące w nim drzewo – wszechświatem. Ty, która to czytasz, i ja, który to piszę, jesteśmy myślącymi galaktykami współtworzonymi przez miliony bakterii. A filozofia posthumanistyczna mówi o cyborgach: nie o potworach z filmów science fiction, tylko o żywych istotach, których ciała składają się po części z wytworów ludzkiej technologii lub nawet jej odpadów. Podobnie myślę o Górce: jest jak łagodny, nieoswojony cyborg z obrazu Arcimbolda, który mieszka pośrodku Ursynowa.

Tego, kto chce patrzeć i słuchać, to miejsce – oraz w ogóle przyroda – uczy skupienia i skromności. Przyszłość Psiej Górki jest jednak niepewna. Miejscy włodarze chcą tu urządzić park, z tarasami, alejkami i placem zabaw. Na przykład w miejscu kolonii pszczolinek mają powstać schody i zjeżdżalnia. Stracą swoje siedliska owady związane z roślinami uznanymi za nie dość ozdobne. Ubędzie też ptaków, bo badania naukowe pokazują, że po „rewitalizacji” parku zawsze ich ubywa. Niby wciąż będzie zieleń, ale Górka będzie już mniej sobą.

Widziana z góry polana z kępami drzew i krzewów poprzecinana nieregularnymi ścieżkami. Polana otoczona jest nieregularną zabudową miejską.Il. Mariusz Tarkawian
Przejdź do poprzedniej historii
Przejdź do kolejnej historii
Copyright © Fundacja Puszka