Kaczka
Urszula Tomoń
Wilanów
Mieszkając nieopodal Rezerwatu Przyrody Morysin oraz dwóch jezior – Wilanowskiego i Powsinkowskiego – żyje się blisko natury. Na wyciągnięcie ręki jest różnorodność roślin i mnogość zwierząt, ptaków oraz płazów. To szczęście móc mieć blisko siebie taki dziki kawałek świata. Być może jeszcze większym szczęściem było zostać wybrańcem przedstawiciela tego dzikiego świata.
Kaczka krzyżówka wybrała mój ogród na swoje bezpieczne schronienie. Przez kilka lat w zakątku zieleńca urządzała gniazdo. Wczesną wiosną lądowała w ogródku i wybierała miejsce na złożenie jaj. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam przechadzającą się po trawniku kaczkę z dwunastoma małymi, kupiłam specjalne ziarna i regularnie dosypywałam im pokarm do miski. Matka nie mogła odlecieć w poszukiwaniu pożywienia dla małych, bo na dachu budynku wrona siwa tylko czekała, kiedy mogłaby porwać którąś kaczuszkę. Było mi jej szkoda, bo nie miała jak wykarmić młodych. Wyciągnęłam pomocną dłoń.
Kaczka zapamiętała moją życzliwość. W kolejnych latach znowu się pojawiała, zastając już miskę pełną ziaren. Były kolejne maluchy. Podrastały, odlatywały. Kaczka przestała się mnie bać, odwiedzała mnie codziennie, chętnie korzystała z ziaren i spacerowała po ogrodzie. Czuła się tak dobrze, że kiedy zdarzyło mi się nie wsypać ziaren do miski, pukała dziobem w szybę, informując, że jest i czeka na jedzenie. Latem nawet wchodziła przez otwarte okno do salonu, jeśli nie było reakcji na stukanie dziobem w podłogę. Powstał rytuał dokarmiania i rytuał przypominania, że trzeba uzupełnić karmnik. Jednego roku przyleciała w środku zimy. Wylądowała w śniegu i od razu podbiegła do okna zapukać. Po podróży z daleka tym bardziej chce się jeść. Taka to właśnie była ta moja Kaczucha.