Wiewiórczaki warszawiaki
Monika Dębowska
Saska Kępa
Czyli o Tomku i Poli, mieszkańcach podwórkowej topoli
Na Topoli ktoś swawoli,
liście lecą i coś stuka.
Czy to szpaki lub sikorki?
Może to robota kruka?
Nie! To nowi lokatorzy,
co do figlów zawsze skorzy.
Z góry na dół wciąż biegają,
ogonkami nam machają.
Wiewióreczki sąsiadeczki,
z nami tutaj zamieszkały.
Radzą sobie wyśmienicie,
ale jak się tu dostały?
W parku ciasno się zrobiło
– mówi Pola. Na to Tomek:
Trzeba miasto trochę poznać,
teraz tutaj mamy domek.
Pokoiczek, choć malutki,
zawsze schludny i czyściutki,
w starej dziupli urządziły
i już gości zaprosiły.
Na herbatkę, w tamten wtorek,
przyleciało sześć sikorek.
Było ciasto orzechowe,
pyszne lody owocowe.
Na stoliku serweteczki,
dużo śmiechu i ploteczki:
o jerzykach, co fruwają
i o jeżach, co tuptają.
O dzięciole w bereciku
i o krecie na kopczyku.
Sikoreczki świergotały,
wnet wiewiórki wszystkich znały.
Kiedy Tola sprząta domek,
po jedzonko biega Tomek.
Potem zbiory układają
i spiżarkę zapełniają.
Chociaż słońce pięknie świeci
i jesieni jeszcze nie ma,
wiewióreczki dobrze wiedzą,
że nadejdzie sroga zima.
Pełne półki i szafeczki,
są poszyte kołdereczki.
Będzie ciepło i wygodnie,
Tomek dostał nowe spodnie.
Tola sweter w rude groszki,
czapkę, szalik i bamboszki.
Krawiec uszył wszystko wraz,
choć do zimy jeszcze czas.